Rano ruszyłem do metra. Dojechałem nim do granicy, którą przekroczyłem bez przeszkód. Na stacji kolejowej okazało się, że nie ma już wolnych miejsc do Szanghaju. Niedaleko był mały punkt informacyjny i na szczęście sprzedawali tam również bilety lotnicze. Po szybkim przeanalizowaniu budżetu i pozostałego czasu kupiłem od razu dwa bilety. Na lot do Szanghaju i na lot, dwa dni później, do Pekinu. Busem pojechałem na lotnisko i wsiadłem do samolotu.