W Pekinie byłem dopiero wieczorem. A do hostelu przez korki dotarłem dopiero około 21. Zdążyłem tylko się umyć i usiąść na chwilę na internecie. Nie potrzebnie ogarnęły mnie wątpliwości, czy nie powinienem był potwierdzić bilety powrotnego do Polski. Taki obowiązek jest tylko, o ile teraz mi wiadomo, w Stanach. Następnego dnia, wcześnie rano dotarłem na lotnisko i wsiadłem do samolotu. W Moskwie tym razem samolot spóźnił się tylko dwie godziny. Wieczorem wróciłem do Białegostoku, do mojej Ulci, która uściskała swojego podróżnika.