Prawie cały dzień w samolocie. Około 18 czasu chińskiego wylądowaliśmy na lotnisku CAPITA w Pekinie. Jeszcze tylko małe zakupy w postaci mapy i wymiana dolarów na jeny i ruszam. Na parkingu stały autobusy do centrum. Znalazłem właściwy i wsiadłem. Jego celem jak i moim był Xidan niedaleko Zakazanego Pałacu. Moje pierwsze wrażenia hmmm….. Pekin to duże, zatłoczone i brudne miasto, ale nocą wygląda naprawdę okazale. Ogromne neony postaci „krzaczków” chińskich świeciły zewsząd i w wielu kolorach. Podróżowanie po Azji jest inne od podróżowania po Europie czy Stanach pod wieloma względami, ale dla mnie najważniejszym jest to, że w Chinach wyróżniałem się, byłem inny, otoczony ze wszystkich stron małymi, krzykliwymi postaciami. Przez całą wyprawę czułem się obserwowany i swojego rodzaju atrakcją. W Xidan, naskoczyło na mnie paru taksówkarzy, którzy oferowali podwózkę za 50 jenów do schroniska, ale podziękowałem nie lubię naciągaczy . Pytanie o drogę nie zdało się na nic. Posłuchałem więc instynktu, wybrałem kierunek i ruszyłem piechotą. Droga zajęła mi godzinę. Niestety czasem mały odcinek na mapie równa się dosyć sporemu spacerkowi. Schronisko, w którym zarezerwowałem wcześniej przez internet nocleg to „Red Lantern House” na 5 Zhengjue Hutong. Ładny i niedrogi, gorąco polecam. Dowiedziałem się tam, że mogłem do niego dojechać autobusem o numerze 2 lub 22, który kosztuje jeden jen (0,25zł) za kurs, kurczę …no nic. Zanim poszedłem spać wybrałem się jeszcze na krótki wypad po ulicach Pekinu i zarezerwowałem wyjazd na Wielki Mur na dzień następny. Wspomnę jeszcze, że opłaca się wykupywać wycieczki w schroniskach. Są tanie i dobrze zorganizowane.