Northampton zapadnie mi w pamięć w szczególny sposób. Udało nam się na stopa złapać furgonetkę oklejoną czerwonymi krzyżami z Napisem "Jesus Army". Samochód należący do sekty chrześcijańskiej. Zaoferowali nam nocleg i obiad. My na to OK. Ależ za młodu się było lekkomyślnym. Ale na szczęście byli to wyjątkowo mili ludzie. Ich msze to dyskoteki, wszyscy członkowie mają to samo wspólne konto i każdy ma swoją rolę. Każda praca jest dla dobra wspólnoty. Piękna wizja i im udaje się ją realizować. Zostaliśmy tam dwa dni i trochę wyżerliśmy im ze spiżarni. Byliśmy nawet na jednym ślubie, który polegał na poczęstunku i śpiewaniu przy gitarze. Trzeba było jednak ruszać dalej.